Wednesday, May 27, 2015

back of me.

Polsko. Moja Polsko.
Jak było?
SZYBKO.
Zdecydowanie za szybko, źle rozplanowałam czas. Chociaż wyjeżdżając stąd powtarzałam sobie za wszelką cenę, żeby nic nie planować, aby był to największy spontan życia. Wiecie co? był! troche rozczarowań, troche zszokowania, troche radości. Mimo wszystko, przeceniałam nieco ten wyjazd. Nie jestem w stanie jeszcze powiedzieć jak na mnie zadziałał, bo po prostu sama nie wiem. Ale czy to ważne? Załatwiłam wszystko to, co chciałam najbardziej.
Sądzę, że oddzieliłam Polskę grubą krechą, nie po to tutaj wyjechałam, że wracać wspomnieniami, i gdybać jak by było gdybym jednak została.

"I believe in being strong when everything seems to be going wrong. I believe that happy girls are the prettiest girls. I believe that tomorrow is another day, and I believe in miracles"
Jak mantra, powtarzam sobie słowa Audrey setki razy w ciągu dnia.

Jeśli chodzi o podróż, minęła szybko w jedną i drugą stronę. Do Polski płynęłam promem w dzień z powrotem nocą. Droga, autostrada, pogoda.... ech, to mało istotne. Bardzo lubię podróże, naprawdę. Drogę tak samo, jednak jadąc autostradą po raz setny tą samą drogą, zaczyna być już mega nurzące. Znasz każdą stacje paliw po drodze, wiesz w którym miejscu będzie jaka miejscowość, sklep, mcdonald, wszystko. Wzięłam zatem książkę, do której przymierzałam się już dość długi czas, przepuszczam, że większość już ją przeczytała (teraz śmiech). "Szeptem" początkowo wydawała mi się jakimś dennym opowiadaniem gdy widziałam jak co druga osoba z podstawówki chodziła w ręku z tą książką. Mogę śmiało powiedzieć, że oceniłam ją po okładce, haha. Jest naprawde godna przeczytania, pełna emocji, napięcia a przede wszystkim tajemnicy. Nie mogę doczekać się aż przeczytam kolejne części książki Becci.

Cały weekend bez nauki szwedzkiego był mega dziwny, przyzwyczajona, że każdego dnia poświęcam conajmniej 2 godziny samej nauki w domu, do Polski nie zabrałam nawet ani jednej książki. Po prostu zapomniałam. Bardzo miło było zobaczyć się z rodziną, przyjaciółmi. Po raz kolejny ciężko było mi pożegnać ich. Jednak łatwiej było mi wyjechać tym razem. Z wiedzą, że mam po co wracać do Szwecji, z potrzebą, bez obaw tym razem.
Niemniej jednak jest mi mega przykro, że nie miałam nawet chwili na spotkanie się i wieloma innymi osobami. z którymi zawsze miałam dobry kontakt i z którymi zawsze mi się dobrze rozmawiało. Mam po prostu nadzieje, że nie mają za złe. Wyrozumiałość ponad wszystko!

Coraz więcej zauważam, że mojego bloga zaczynają czytać znajomi. Myślę, że musze nieco ograniczyć pisanie szczegółowo o prywatnościach. A przynajmniej nieco zniwelować. To miłe i motywujące.
Nie chce się ograniczać tylko do jednego motywu pisania tutaj, nie chce zasad, to jest moja strona więc mogę pisać jak chcę, kiedy chcę i o czym chcę. To właśnie jest najpiękniejsze w internecie. Mieć pomysł, wyrazić siebie do czego otrzymujemy pełną wolność czynów i słowa. Bez oceniania i jakikolwiek praw czy obowiązków. Mogę napisać tutaj o tym, co zjadłam na śniadanie, co mi się śniło, mogę nawet opowiedzieć jak złamałam lewą rękę w dzieciństwie i nikt nie ma prawa mi tego zabronić. To jest właśnie super, jeśli tylko mi to sprawia przyjemność i mam chęci to nic nie szkodzi na przeszkodzie. Zrób to samo! Jeśli tylko chcesz! Nie masz się czego bać! Nie ograniczaj się, wyraź siebie, prawdziwego siebie! 


Zanim pojechałam do Polski, zamówiłam sobie buty z h&m przez internet, cena dośc kusząca bo 150 kr, co na polskie można szacować około 75 zł. Początkowo nie byłam przekonana do takiego rodzaju butów, jednak gdy zobaczyłam wzór, musiałam je mieć! W związku z tym, że zbliża się lato, będą idealne! Podejrzewam, że w Polsce można je również dostać.


Friday, May 22, 2015

scared... excited?

Dzisiaj jade do Polski na weekend. Oczekiwałam tego dnia niecierpliwie przez dwa tygodnie, a przed samym wyjazdem miałam wachania czy naprawde powinnam jechać? Czy to jest dobry pomysł? Może sobie odpuszcze i zostane?
Nie mam pojęcia skąd te obawy. Jednak nie poddałam sie tym słowom i jade. Bardzo sie z tego ciesze, że zobacze sie ze znajomymi. Takie chwilowe oderwanie sie, i powrot do przeszłości może być dobrym pomysłem. (Oby) Wypływam promem o 14, w Świnoujściu mamy dopłynąć planowo kolo 20, więc w "domu" a raczej u babci :D Będę w sobote nad ranem, zależy jaka droga będzie, ale myśle, że jako to noc to nie będzie żadnych trudność. Z jednej strony  ciesze się, że jadę sama, bo zawsze to wolnosc, brak większego nadzoru i jestem bardzo wdzięczna mamie, że tak mi zaufała. To wspaniale z jej strony, ale wierze też, że jest jej przykro, że tak ciągnę do Polski i chce jechać. Ale wiem, że jak teraz pojade, to później zawitam tam za bardzo bardzo bardzo długi czas. Inna kwestia to spotkania ze znajomymi. Wolalam, nie mówić wielu osobom o moim przyjeździe, wiedzą po prostu Ci co powinni, Ci najważniejsi. Musze wszystko przemyśleć rozsądnie, z kim tak naprawde potrzebuje spotkania, żeby wrócić tutaj do Szwecji szczęśliwa i pełnia dobrego nastawienia niżeli smutna o zdołowana. Cóż, nie chce niczego planować. Chce, żeby ten wyjazd byl jednym wielkim SPONTANEM! 


Tuesday, May 19, 2015

here, there and somewhere...

Nie wiem od czego zacząć, nie pisałam ponad tydzień.
Nie działo się zbyt wiele. Z wyjątkiem, że znowu pokazałam jak złą osobą jestem. No tak, to prawda. Ale czy to od razu mnie przekreśla? Wiem, że wiele zepsułam w swoim  życiu, wiele spraw, których później żałowałam i tak naprawdę sama sobie zadawałam ból psychiczny. Nie inni ludzie, nie inne sytuacje tylko ja sama. Tak, to ja jestem przyczyną moich wszystkich problemów a nie inni ludzie. Myślę, że tak jest u większości z nas/was, którzy cierpią bądź kiedykolwiek cierpieli na depresje bądź inne podobne zaburzenia psychiczne. Zaniżamy sobie samoocenę, obwiniamy się o wszystko, nic nam tak naprawdę nie wychodzi, wszystko się psuje. A wiecie dlaczego? Przez nas samych.
Pracuje nad sobą, to co w Polsce, zostało w Polsce. To przeszłość, nie chce do niej wracać. Zbyt bolesne.
Tu jest wszystko nowe, zaczynam od początku, jako zupełnie inny człowiek. Jako człowiek, którym zawsze chciałam być, nie taki, jaką postrzegali mnie inny przez: znajomych, plotki, czy też domysły. Skończyło się.
Mimo trudność przez większość mojego życia. chyba nauczyłam się powoli uśmiechać. Szczerze. Tak, mimo wszystko, spróbowała, na nowo żyć. Chce przestać żyć w klatce zbudowanej z mieszanki wspomnień i niespełnionych marzeń. Tutaj mogę osiągnąć wszystko czego tylko zapragnę. wszystko stoi przede mną otworem. Dać z siebie wszystko. Dla siebie, i dla tych, którzy są naprawdę warci mojego uśmiechu. Którzy po prostu są., mimo tego jaka jestem.
Ludzie na siłe próbują być kimś kim nie są.... to chore. Każdy jest inny, wyjątkowy, nie można tego przysłaniać.
Mówią "nigdy nie jedź szybciej, niż Twój anioł stróż może lecieć". Moja prababcia była bardzo mądrą kobietą, wiele mądrości, które mi mówiła szybko zazwyczaj zdołałam zrozumieć i żyć według nich, jednak te słowa powtarzała chyba najczęściej, nigdy tak naprawdę nie wiedziałam o co chodzi. Dopiero jakiś czas temu przekonałam się na własnej skórze, jak prawdziwe są i moralne.
Coraz więcej osób powtarza mi, że się zmieniłam odkąd tu przyjechałam... hm, myślę, że to wynika głównie z tego, że przestałam się w końcu zachowywać tak jak oni tego ode mnie wymagali.

BENWOLIO: Miłość więc?

ROMEO: Brak jej.

BENWOLIO: Jak to? Brak miłości?

ROMEO: Brak jej tam, skąd bym pragnął wzajemności.

Nie chce już być tym samym człowiekiem, którym byłam wcześniej. Wstając rano bez żadnego powody by w ogóle wstać i funkcjonować przez 12 godzin. Wymuszać uśmiech by nie było zbędnych pytań. Patrzeć na swoje marzenia, które spełniają się komuś innemu. Brać każdy oddech z bólem, który przypomina o wszystkim co minęło. Mam nadzieje. Nadzieja jest ostatnio moją opoką, w której odnajduje ukojenie. Nigdy nie można nikogo pozbawiać jej, może to wszystko, co mu zostało.
Coraz częściej zastanawiam się, co by było gdyby moje życie potoczyło się inaczej. Gdybym wyeliminowała z niego wszystkie okropne sytuacje. Gdzie bym teraz była? Kim bym teraz była?

Ostatnio przeczytałam najlepszy artykuł jaki kiedykolwiek wpadł mi w ręce, dlatego pozwole sobie przytoczyć, myślę, że jest tego naprawdę warty:

"Znany profesor rozpoczął swój wykład dla 200stu osób trzymając w ręku stu dolarowy banknot.
Zapytał:
-Kto z was chciałby dostać ten banknot ?
Wszyscy podnieśli ręce... wtedy powiedział
-Dam go jednemu z was, ale najpierw zrobię to...
I zgniótł banknot w ręku, po czym znowu zapytał
-Kto chce teraz ten banknot?
Ręce nadał były podniesione przez wszystkich, profesor dodał.
-A jeśli zrobię tak?
Rzucił pieniądz na ziemię, podeptał i zgniótł. Podniósł pieniądz pognieciony i brudny i zapytał znowu:
-A teraz? Kto chce jeszcze te 100 dolarów?
Ręce nadal były podniesione, wtedy powiedział:
- Nieważne, co zrobię z  tym banknotem, zawsze będziecie go cenili, bo nie traci on swojej wartości. Brudni czy czyści, zgnieceni czy cali, wysocy czy niscy, grubi czy chudzi, to wszystko jest nieważne! Nie wpływa to w żaden sposób na naszą wartość! Ceną naszego życia nie jest to jak wyglądamy, ile błędów popełnilismy ale to co czujemy i jak oceniamy samych siebie.

A teraz pomyśl przez chwilę

1- wymień 5 najbogatszych osób na świecie
2- wymień 5 ostatnich Miss Universe
3- wymień 5 osób, które w zeszłym roku dostały Nobla
4- wymień 5 osób, które dostały Oskara za najlepszą aktorkę.

I jak? nie bardzo? Nie przejmuj się, nikt z nas dziś nie pamięta wczorajszych zwycięzców.

Brawa cichną! Nagrodę pokrywa kurz. Zwycięzcy są zapomnieni.

A teraz zrób tak:

1- wymień 3 nauczycieli, którym do dziś coś zawdzięczasz.
2- wymień 3 przyjaciół, którzy ci pomogli
3- pomyśl o osobach, które sprawiły, że poczułeś się kimś wyjątkowym
4- wymień 4 osoby, z którymi spędzasz czas

I jak? Prawda, że lepiej?
Osoby, które mają znaczenie w naszym życiu, to nie Ci najlepsi, najbogatsi, najmądrzejsi, zwycięzcy...

To ci, którzy o nas myślą, chcą naszego dobra, pomagają nam w taki czy inny sposób są obok nas..."

PIĘKNE. NAPRAWDĘ.

Na weekend wybrałam się z rodziną do Helsinborga, park kwiatów, piękne miasto leżące nad morzem, i nad kanałem gdzie po drugiej stronie widać Danię. Typowe miasto studenckie, zakochałam się w nim. Wszystko takie symetryczne, centrum miasta typowe drapacze chmur, jadąc ulicą przez po lewej stronie jest miasto a po prawej morze. Niczym California, Miami, Floryda.... Z tego co słyszałam, jest tam naprawdę dobry Uniwersytet, na mieszkanie dostaje się pieniądze za to, że chodzi się do szkoły. Wiedziałam, że tutaj jest dobry start, ale nie myślałam, że aż tak dobry. Jest bardzo pozytywnie zaskoczona.







Monday, May 11, 2015

15 months?

15 miesięcy. było by? Tak...
Kolejny weekend na Hylcie. Tutaj czuje się naprawdę dobrze, wśród rodziny, ciągle przewijają się ludzie, nie ma czasu na przemyślenia, dołowanie się, rozmyślanie. Jednak nie mogłabym mieszkac na stałe tutaj, za daleko do wszystkiego, do miasta, cywilizacji haha..

"U mnie raczej w porządku,
Tylko czasami,
Tak znienacka,
Poleci kilka łez po policzku,
Tłumaczę sobie, że to przez wiatr,
Ale nie mogę,
Dopuścic do siebie
Myśli,
że ten wiatr to
Rozczarowanie"

Gdy poszłam na spacer z Daisy, doszłam nad morze, była naprawdę bardzo ładna pogoda, usiadłam na ławce, i siedziałam, godzine? dwie? nawet nie wiem, nie zważałam na czas. Po prostu siedziałam i patrzyłam w morze, na horyzont, drzewa, plaże. Wiatr lekko otulał moją twarz, włosy falowały na wietrze. Nic mnie nie obchodziło. Ludzie przechodzący obok mnie, samochody jadące za mną. Zupełnie nic, to była piękna nicośc, w której trwałam, mogłaby trwać wiecznie. W końcu dzwoniący telefon mamy z zapytaniem gdzie jestem, bo już wróciła, przywrócił mnie niestety do realnej rzeczywistości. Aż za bardzo realnej w pewnym momencie. Droga z powrotem minęła mi bardzo szybko. nawet nie spostrzegłam się, gdy stałam już przed drzwiami domu. Ciągle powracałam myślami do mojego stanu z przed chwili, ja cudownie się czułam gdy mój umysł był wyłączony od dosłownie wszystkiego, TO BYŁO PIĘKNE.

Poniedziałek wiąże się z powrotem do monotonni. Jednak zapowiada się najbliższy czas naprawdę ciekawy. W przyszłym tygodniu przyjeżdża Ania, co wiąże się z tym, że pójdziemy się gdzieś rozerwać. A za dwa tygodnie jadę do Polski, to tylko weekend ale chce go wykorzystać jak tylko mogę. Nie z byle jakimi osobami, tylko z... moimi... osobami. Będę miała do dyspozycji całą sobotę i całą niedzielę. Czekam.

Są chwile, po których nigdy nie będziemy już tymi, jakimi byliśmy. Jest miłośc, po której nie ma już żadnej innej, ból, który czyni znośnym, każdy następny, pożegnanie, w którym zawarte są wszystkie rozstania

"Są takie podróże, gdy nie idzie się do jakiegoś miejsca, tylko do drugiego człowieka" tak. jadę do Polski.

Ciągle się staram, ciągle chcę być lepszym człowiekiem. Z każdym dniem, próbuje coś robić ze swoim życiem, aby stawało się coraz lepsze. Nie chce znowu sprowadzić się na kraniec wytrzymałości, i zrobić z siebie dno, puste ciało bez duszy, które tylko funkcjonuje. Nie chce tego, gdy tylko czuje, że znowu jest coś nie tak, robię wszystko aby to wyrzucić z siebie, wyeliminować wszelkie negatywy. Wiem, jak to się zaczyna, gdy się kumuluje a później wybucha i ratunek jest bardzo trudny, niemal czasem niemożliwy.
Rodzina mi tak bardzo pomaga, nie mam pojęcia jak im wszystkim się odwdzięczę. Zawsze pomagali, a ja nigdy tego nie dostrzegałam.
Czasem naprawdę warto zacząć wszystko od nowa. Przewrócić świat do góry nogami, zaryzykować zawalczyć, postawić wszystko na jedną kartę. Właśnie teraz to zrobiłam. Życie to gra, którą można wygrać, jeśli tylko się chce i wierzy.
Nie mogę już tak przywiązywać się do ludzi, obiecywali, że zawsze będą, że nie zapomną. Minęło 2 tygodnie, i proszę. Nie sądziłam, że tak szybko okaże się, które znajomości są ulotne, a które trwają ciągle tak samo mimo rozłąki i czasu. Kiedyś ludzie o nas wszystkich zapomną, może będą płakać przez tydzień, może miesiąc a może i nawet rok... ale w końcu i tak zapomną, jak się stało właśnie teraz, u mnie. Nikt nie może cofnąć się w czasie i napisać nowego początku, ale przecież każdy może dopisać nowe zakończenie. Zawsze powtarzałam sobie, że nie mogę narzekać, że mam w życiu pod górkę, skoro zmierzam na szczyt. Czasami chciałabym wylogować się z mojego życia, i zacząć żyć od nowa. Założyć nowe konto. Zmienić się, edytować. Byłoby bajecznie, nie powtórzyłabym już tych wszystkich błędów. Ale mamy niestety tylko jedno życie, jedną szansę, bez możliwości powtórzenia, świadomość tego, że umrzemy, a mimo to nie potrafimy zaryzykować. Jeżeli tego nie zrobimy jesteśmy postawieni z góry na przegranej pozycji. Boimy się ośmieszenia, ale jeżeli nie przezwyciężymy strachu, w naszych sercach na zawsze pozostanie pytanie, co by było gdyby. Tak wiele tracimy słuchając rozumu, a nie serca... Zawsze jest wybór, można siedzieć i płakać... albo wstać, powiedzieć sobie "dam radę", uwierzyć w to i zacząć działać.




Thursday, May 7, 2015

what? why? where?


I was his moon, until the nightwas over. Any fool can know. The point is so understand. I don't want perfect, I want honest. No matter what I do, all I think about is you... I wonder if anyone is secretly in love with me...
I LOVE YOU
The most beautiful sound in the world to me is not forest birdsong, just sound of your voice. Ever day I look for a blank piece of paper and the potential to love again. 
Actually...
sometimes(all the time) I feel like a fallen tree (I'll never recover) with its roots exposed (decaying in front of everyone)
We are more than what our last lover never told us. I really love unexpected romantic expressions. I love waking up smiling. I love foamy green ocean waves. I love the excitement of looking forward. 
I found a door in the ocean, that led to the forest. Clouds were scattered all over the ground, and the rain fell skyward. Today I just want to hang out with some deer and foliage and small reasons to smile...

Tak.. nie daje sobierady z uczuciami, emocjami... tęsknotą. Potwornie tęsknie za ludźmi, za przyjaciółmi, za wsparciem. Mimo tylu złych sytuacji, tylu problemów chce tam być. Naprawde chcę, wiem, że jedyny problem jaki zawsze miałam to był problem ze sobą. Potrzebowałam aby ludzie byli przy mnie, aby byli dla mnie, aby mnie wspierali i kochali. Potrzebowałam aby ktoś mnie kochał, dla którego czułabym się ważna, Nie mówie tu tylko o miłości, ale zarówno o przyjaźni czy też zwykłym koleżeństwie. Zawsze obawiałam sie odrzucenia i gdy ktoś mnie olewał, bądź słyszałam plotki na swój temat bardzo mnie to bolało i zawsze wszystko brałam do siebie. Wszystkie emocje, które wchodzą we mnie, rozpowszechniają się po całym moim ciele. Mimo, że z wierzchu mogę wydawać się twardą i oschłą suką tak naprawdę w środku jestem krucha i wrażliwa, każdy gest, słowo zadaje mi rane,,, Wiem, że to dzisiaj już drugi post, ale mam tak potworny nastrój, że po prostu czułam, że muszę to napisać, Muszę napisać cokolwiek....
Mam kontakt ze znajomymi, ale co z tego ? Skoro ich tu nie ma. Nie ma ich przy mnie, Nie kopną mnie w tyłek i nie powiedzą "nie rób tego kurwa!" Nie pójdą ze mną podpalić "mąki :D", nie ma ich... telefonicznie... tak.
To boli, to wykańcza, to przytłacza. Nie moge sobie wyobrazić mojego dalszego życie, nie potrafie sobie wyobrazić, że ludzie tutaj mogę stać się dla mnie tak bliscy jak Ci,,, z Polski. Dzięki, którym będę miała ochote do życia, do dalszego funkcjonowania, do wstawania rano wiedząc po co i dla kogo... dla których znowu będę ważna. Dlaczego ja? Dlaczego ja musze to wszystko przeżywać? Ból tak idealny, przeszywający od środka. Przyzwyczaiłam się? nie wiem. może. ale co z tego? skoro to nie ma żadnego żadnego znaczenia.. pozytywnego... negatywnego.. żadnego.
ugh. nie daje rady. 


missing...

Bardzo tęsknie za typową polską wiosną. Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale naprawdę tęsknie za Polską. Za ludźmi. Za moją wioską. Za tym wiejskim klimatem. Serio, nigdy nie sądziłam, że mogłabym coś takiego powiedzieć... 

Jak u mnie? Dobrze. Źle. Super. Kiepsko. Różnie? Tak, to najlepsze określenie. Za niedługo jade do Polski, tylko na dwa dni ale zawsze to coś. Mam możliwość więc chce to wykorzystać. Jednak, coś za coś. Wtedy gdy ja przyjeżdżam, osoby, z którymi najbardziej zależało mi się spotkać mają akurat w tym terminie wyjazdy, wycieczki.... PARADOKS!?! W każdym razie i tak jade, bardzo sie cieszę na ten wyjazd, mimo tego, że nie będzie kilku osób, myśle, że go potrzebuje. Żeby poukładać sobie pare spraw, upewnić się w pewnych kwestiach. Aby wrócić do Szwecji pewna wszystkiego i czysta z wielu spraw. Tak, to dobry pomysł, pi mimo tego, że dużo osób mi to odradza, to i tak chce jechać. Na tym pozostanę. 

Chce wiosnę :( chce Polską wiosnę :( 
Chce ludzi :( tęsknota powoli zaczyna mnie wykańczać. dlaczego to tak boli? 

When I cry about one thing I end up crying about everything, that's wrong...






Sunday, May 3, 2015

Whats next?

Majóweczka na spokojnie. Wybraliśmy sie do cioci i wujka na wieś od piątku do niedzieli tkwiłam w gronie rodzinnym... bardzo rodzinnym. Moge chyba powiedzieć, że bylo okej. Ciągle gadanie, śmianie sie, objadanie. Jak to spotkania i imprezy rodzinne, wiadomo. Nic ciekawego się nie wydarzyło, pomijając moje gorsze momenty kiedy to zaczynałam sobie zdawać sprawe, że nie potrafie być szczęśliwa. Wszystko super, gdyby nie to, że patrze na wszystko czysto powierzchownie. Nie mam ochoty żartować, wchodzić w jakieś rozmowy, zagłębiać się z kimś w dany temat. To jest przykre... Bardzo bym chciala, ale najzwyczajniej nie mam na to ochoty. To mnie wykańcza, taka egzystencja bezdusznego ciała, które tylko wykonuje melancholijne ruchy niezbędne do dalszego bezsensownego funkcjonowania... No dobra, może troche  koloryzuje. Ale hej.. Jak tam to nazwać? Nie chce nikogo zawieźć, nie chce aby myśleli, że nie sprawia mi szczęście to co inni robią dla mnie, bo ja naprawde to wszystko doceniam. Sama nie wiem, myślę, że po prostu potrzebuje czasu. Tak.... W tym wypadku czas jest chyba najbardziej potrzebny. Mimo tego, że często nie chciałam go, to wiele sytuacji w życiu nauczyło mnie, że daje on najlepsze rezultaty. Chce być lepszym człowiekiem, zamierzam dać z siebie wszystko i zasuwać ostro! 




Friday, May 1, 2015

Obsession....

Mijają dni... mija czas... wszystko leci do przodu, a ja czuje jakbym stała w miejscu. Jakby wszystko przelatywało mi przez palce. Ten okres jest taki trudny, staram sie.. naprawde staram się z całych sił. Nie myślę o nim. Jeśli chodzi o tą kwestie......
......
Ta... nie myśle... Kogo ja próbuje oszukać ?! Skłamałabym mówiąc, że o nim nie myślę. Myślę. Czasami są takie dni, kiedy jest w każdej godzinie, a takie godziny kiedy jest w każdej minucie. Ciągle zasypiam i budze się z jego imieniem na moich ustach. Często łapię się również na tym, że wypatruję jego twarzy w ulicznym tłumie, ale wiem, że to niemożliwe abym ją w nim ujrzała. Ale nie mogę się powstrzymać, to silniejsze ode mnie... Najgorsze są drobiazgi, kiedy usłyszę piosenkę, której słuchaliśmy... kiedy ktoś wymówi tytuł filmu, który oglądaliśmy poraz pierwszy raz gdy po raz pierwszy objąłeś mnie ramieniem....kiedy poczuje zapach perfum, w które "ubierałam" się przed każdym naszym spotkaniem... Gdy gdzieś usłyszę Twoje imię... Ciągle bliskie i ukochane.... To bardzo trudne, uciskać przed miłością. Obawa, która tkwi w nas, że nie będziesz potrafila przy nikim innym czuć się tak swobodnie, być sobą. Trudno sie przełamać... jednak mimo tego staram sie przyjmować to co los ma mi do zaoferowania, bo przeciez ej, nic nie dzieje się bez przypadku prawda? 😊 są w życiu sytuacje, w których musisz sobie powiedzieć "dam rade" i iść dalej. To nie jest łatwe, wiele razy mówiłam sobie "dlaczego ja mam tak trudno?" Dopiero teraz wiem, co to jest trudność życiowa, obawy przed dalszym życiem. Ale dziwi mnie jedno, mimo tego wszystkiego mam zupelnie inne podejscie, bardziej.... pozytywne? optymistyczne? oby! Oby sie nie zmienilo! Oby szło z kazdym dniem lepiej, i lepiej.