Thursday, June 11, 2015

WHATS ABOUT... family ?

Rodzina, mówią, że z rodziną wychodzi się dobrze tylko na zdjęciach.
Aj, best bullshit ever.

A brother is a friend God gave you; a friend is a brother your heart chose for you.

Jeszcze całkiem niedawno, mówiłam, że mam najgorszą rodzinę na świecie, która mnie nie rozumie. Którzy się mną nie interesują. Nie miało dla mnie znaczenia, czy zobaczę się z nimi raz na miesiąc, rok czy dwa lata. To nie było ważne, nie grali ważniejszej roli w moim życiu. Kto był ważniejszy? Znajomi, przyjaciele, imprezy.
Po co komu rodzina....
Dopiero od jakiegoś czasu zaczęłam dostrzegać jej wartości i tak naprawdę doceniać to co oferuje.
Mimo wszystko, zawsze przy nas będzie, jakkolwiek byśmy się nie zachowali, jakiegokolwiek głupstwa byśmy nie zrobili. Oni i tak będą (w końcu nie mają wyboru :p)

She is your sister. 
She is your mirror.
Shining back at you a world of possibilites.
She is your witness who sees you at the best and worst.
And loves you anyway.
She is your partner in crime.
Your midnight companion.
She knows you are smiling.
Even in the dark.
She is your sister.
She is your heart.

Moja siostra, z którą nie zawsze miałam dobry kontakt, jest jedną z najbliższych mi osób. Jestem pewna co do zaufania w stosunku do niej. Wie kiedy potrzebne mi są słowa otuchy, a kiedy prawdziwy opieprz. Może i czasem się kłócimy. Może i nie zawsze jesteśmy w stosunku do siebie fair. Może i nie raz przesadzamy. Może i wytykamy sobie za dużo wad. Może i czasem mamy siebie dość. Ale najważniejsze jest to, że wiemy ile dla siebie znaczymy. Bo nawet jeśli myślimy, że to już koniec. Zawsze tęsknimy, żałujemy i kochamy. Nie wyobrażam sobie, że pewnego dnia mogłoby jej zabraknąć. Jesteśmy tak różne, ale i takie same. Tak naprawdę łączy nas szczerość.
Nikt nigdy nie zrozumie mnie tak jak ona. Mimo, że trzyma moją rękę tylko przez chwile, to moje serce trzyma przez całe życie.


THERE IS NO BETTER FRIEND THAN SISTER. AND THERE IS NO BETTESISTER THAN YOU.

Mój młodszy brat, mimo, że jest między nami 10 lat różnicy jest przekochanym dzieckiem. Mieliśmy zawsze wiele kłótni, sprzeczek. Jednak jego słowa "Karolina, ja Ciebie kocham, i ja nigdy Ciebie nie zostawię. Przytul mnie, bo ja Ciebie kocham. I ty mnie też kochasz, prawda?" Zawsze potrafiły zmiękczyć mi serce. Czasem nie mam sił do niego, ale nigdy nikomu nie dałabym go skrzywdzić. Bo jest moim malutkim braciszkiem. Zawsze będzie moim malutkim braciszkiem. Nie wyobrażam sobie go dorosłego, gdy będzie miał dziewczynę, przeżyje złamane serce, będzie cierpiał jako nastolatek, później założy swoją rodzinę.... Chciałabym móc go uchronić przed całym złem tego świata. Jeszcze nigdy nie widziałam tak wrażliwej osoby, tym bardziej dziecka jakim jest mój brat. 



Może i nie cała moja rodzina jest idealna, ważne, że są w niej osoby, dla których jestem ważna, wartościowa, i którym na mnie zależy. To się najbardziej liczy. 
Nie ważna jest ilość, najważniejsza jest jakość.
Co z tego, że miałabym 100000 ludzi wokół siebie, jeśli każdy z nich by był taki sam.
Każdemu, życzę aby wśród nich znaleźli się ludzie takich jak ja mam przy sobie. Świat staje się lepszy, Ty stajesz się inny, lepszy. Możesz być nareszcie sobą.

If you want to cry.
I'll be your shoulder.

If you are not happy.
I'll be your smile.

If you need me.
I'll always be there.

Wiem, że może niektóre rodziny, nie są ze sobą tak bardzo zżyte. I dlatego lepiej uciekać do przyjaciół czy znajomych. Ale czasem warto zastanowić się, czy nie lepiej zainwestować w rodzinę niż w przyjaźń, która nigdy nie będzie wieczna. A w dzisiejszych czasach nawet trudno taką znaleźć, która by przetrwała dłużej niż 2 lata. Po czasie okazuje się, że tak naprawdę nie chcesz się przyjaźnić z daną osobą, bo nie wnosi wartości do Twojego życia, czy też nie jesteś już dla niej tak ważny. A co z rodziną wtedy? Nawet jeśli ich odrzuciłeś, odsunąłeś od siebie jak tylko mogłeś, oni i tak przyjmą Cię z otwartymi ramionami. 
Czasem nie jest to takie proste. Jednak zwykła rozmowa, czasem płacz, naprawdę potrafi zdziałać cuda. Wystarczy spróbować. Sama długo broniłam się przed otwarciem siebie w stosunku do rodziny, jednak gdy tylko to zrobiła, od razu byłam sobie wdzięczna, że udało mi się przełamać.

FAMILY ISN'T ALWAYS BLOOD. IT'S THE PEOPLE IN YOUR LIFE WHO WANT YOU IN THEIRS; THE ONES WHO ACCEPT WHO FOR YOU ARE. THE ONES WHO WOULD DO ANYTHING TO SEE YOUR SMILE & WHO LOVE YOU NO MATTER WHAT.

Jakie są wasze relacje z rodziną? Jak postrzegacie swoją rodzinę w stosunku do siebie? Jesteście blisko?


~ byłam jakiś czas temu na sesji z moim bratem, możecie zobaczyć efekty. Było bardzo trudno, chociaż jak na osobe, która nie lubi być fotografowana, mój brat wyszedł całkiem uroczo. ;)









Monday, June 8, 2015

sad days

Nienawidzę dni, w których nie potrafię określić jak naprawdę się czuje.Smutek, złość, niechęć do wszystkiego.

Ostatnie dni były katorgą, już dawno tak się ze sobą nie męczyłam. Hm, męczyło mnie dosłownie wszystko, siedzenie, stanie, trzymanie telefonu w ręce. Gdy łzy lecą w każdym możliwym momencie, jest Ci obojętne, nie zatrzymujesz ich, po prostu spływają Ci po twarzy.

Wiem, że nie tylko ja mam taki charakter, gdy coś mi się nie uda, coś się nie powiedzie czuje się jakby świat miał się skończyć, tragedia, katastrofa. Później może i są momenty kiedy śmieje się z niektórych sytuacji, ale wciąż jeszcze było ich nie wiele.Smutne dni przychodzą do mnie co jakiś czas, niekiedy są spowodowane jakąś sytuacją a niekiedy po prostu, same od siebie. Wstając rano nie masz ochoty nawet otworzyć oczu, myślisz, że to wszystko bez sensu. 

Myślę, że najwięcej smutnych dni mają Ci, którzy przeżyli dużo w swojej przeszłości, tych mniej szczęśliwszych życiowych momentów. Czasem obracam się, patrze na ludzi, na ich twarze bez wyrazu i zastanawiam czy tak naprawdę są szczęśliwi czy smutni. Co czują?

Mijają tygodnie, jednego dnia jest lepiej wiadomo, jednego gorzej. Jak u każdego. Spokój, to coś czego najbardziej mi wtedy potrzeba i coś czego pragnę. Szukam go i nigdy nie mogę go znaleźć, wpadam w durne pułapki i czuję się jak zwierzę, jak poranione zwierzę, które ledwo może ustać na swoich nogach. ALE HALO może to jest najwyższy czas, żeby wylizać swoje rany i szukać dalej? Przecież ja nigdy się nie poddaję.

Muszę zebrać myśli, żeby w końcu podnieść się z tej ziemi, z tego betonu z tej bezsilności, która rozwala mnie na łopatki. Zawsze łatwo mówię "dasz radę, jesteś silna". Próbowałam.. zebrać myśli, ciężko mi skleić jakąkolwiek sensowną, żeby wszytko trzymało się kupy i było sensowne. A bywają takie dni, gdzie najchętniej rozgoniłabym swoje myśli na cztery wiatry. I zmieniła się w stół, czy fotel czy cokolwiek.
 Jakby piasek przesypywać z jeden ręki do drugiej i tak w kółko, bez końca. Zwykle starałam się cicho płakać, nikt nigdy nie słyszał, bardziej w sobie niż na wierzchu. Nie mam sił się podnosić. Każda radość opuszcza mnie w jednej chwili. Nie widzę już siebie, nie czuję. Siadam, i nic. Nawet patrzeć. Myśleć. Jestem słaba. Tak to prawda, nie potrafię, sobie poradzić z przeszłością. Fakt, nigdy nie potrafiłam poradzić sobie ze wspomnieniami, często właśnie to mnie gubiło.

Mimo wszystko ostatnie dni, będą raczej nie dobre we wspomnieniach, nigdy nie miałam takiego braku koncentracji, braku skupienia, ciężko było mi powiedzieć cokolwiek sensownego, odpowiedzieć coś, zanim coś zrobiłam musiałam zastanowić się pięć razu, co robie, gdzie jestem, czy dobrze robię. Tyle myśli przebiegało przez moją głowę a zarazem miałam totalną pustkę, gdzie nie mogłam przypomnieć sobie polskich słów, żeby wyrazić zdanie. Tak strasznie ciężkie uczucie. Głowa mi pękała, czułam ciężar niczym kilkaset ton położony by mi został na mózgu. Nie miłe uczucie. Najgorsze jest to, że popadałam w to coraz bardziej tylko dlatego, że sama sobie wmawiałam wszystko. Dlatego warto pamiętać, że nikt nas bardziej nie niszczy niż my sami.

Czy teraz jest dobrze? Nie wiem. Minął jeden dzień zaledwie, może dwa. Brak mi poczucia czasu. Nie zapewniam, że jutro będzie super, i nie powrócą te dni. Nigdy nie wiem. Mimo wszystko zawsze wierze, że wyjde na prostą w końcu, mimo, że z moją przyszłością będzie bardzo trudno. Wszystko jest możliwe.

Mądra, wspaniała, kochana, idealna... osoba, zawsze powtarzała mi (jako pierwsze zapisała na kartce) "Karolinka, marzenia się spełniają"

Zwykłe słowa, powtarzane ciągle przez wielu ludzi. Są jednak tacy ludzie, od których każde słowa jest na potęgę złota. 

Nie musisz udawać, że jesteś silny. Nie musisz mówić, że wszystko jest dobrze. Nie martw się tym, co pomyślą inni. Jeśli musisz, płacz - to dobrze wypłakać łzy do końca. Tylko wtedy wróci uśmiech.

Myślę, że bardzo się zmieniłam, z naiwnego dziecko w rycerza z metalu. Życie nie raz dało mi kopa w dupę, mimo że mam dopiero 17 lat. 

Pozwolę sobie przytoczyć słowa mojej przyjaciółki : "pamiętaj, żeby kierować się tym, co jest teraz. Po prostu każda myśl skierowaną ku przeszłości usuwaj z głowy! Po jakimś czasie wejdziesz do wprawy i zaczniesz czerpać z teraźniejszości. ej to naprawdę działa" 

Może i to prawda. Nie chcę już tęsknić za czymś, czego nie ma.

Wielu ludzi nie potrafi zrozumieć smutku, więc jestem w pełni świadoma, że niektórzy z Was po prostu nie zrozumieją mojego posta, lub nie spodoba się Wam. Nie hejtujcie. Ale Ci, którzy doświadczyli, wiedzą.

Smutek, to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano Cię w ziemi. Zanurzam się w wodzie, która ma płowy kolor rozkopanej gleby. Każdy oddech dusi. Nie ma niczego, czego można by się przytrzymać, niczego, w co można by się wbić pazurami. Nie ma wyjścia, trzeba odpuścić.


ALE!Jest jedna, wielka, ogromna, widoczna różnica!Będąc w Polsce, gdy byłam w takim stanie, tak naprawdę byłam sama. Chciałam być sama, i wszyscy mi na to pozwalali, nikt nie palił się do tego, aby mnie oderwać od samotności. Do chwili gdy pojawił się on.

Jeśli chodzi tutaj, o Szwecję, mimo tego, że tak bardzo chciałam być sama, oni byli przy mnie, siedzieli, rozmawiali, znosili moje denne odpowiedzi, zamyślenia, zapatrzenia.. wszystko. Mogę śmiało powiedzieć, że mam najwspanialszą rodzinę na świecie. Każdemu takiej życzę! :)

W niedziele byłam w najpiękniejszym miejscu jakie dotąd widziałam. Usiadłam na piasku. Patrzyłam. Myślałam. Wtedy chyba doszłam tak naprawdę w pewnym stopniu do siebie. Potrzebna mi była chwila wewnętrznego spokoju, uspokojenia ducha.






















"Zawsze wiedziałam, że trzeba być krok od samego siebie. Ale teraz jestem, stoję tysiąc, a może parę tysięcy kroków od samego siebie. Patrzę z dystansu. Z rosnącego dystansu. Dar dystansu, a może przekleństwo dystansu. Dziwi mnie to, wszystko."

Milion kompleksów, niezadowolenia, coraz więcej negatywnych emocji, które kumulują się we mnie. Lada chwila wybuchnę. A może by tak..? zasnąć i obudzić się, gdy świat zacznie się odradzać?
Czasem coś się udaje, tylko dlatego, że wierzysz, że się uda. To chyba najtrafniejsza definicja wiary.