Monday, December 18, 2017

Coming back


It's been over 2 years, many things have changed.
I decided to come back here, I don't even remember why i stopped.
I wanted to open a new blog, but the i remembered.. hi, i already have one, something whispered in my that i should just start writing here again.

New year comes so let's make it a new year resolution.

I hope I can manage to keep it!

Gonna write more in any time soon, got some new ideas,

love,
K

Sunday, August 30, 2015

raining life




wemightdietomorrow:

sometimes I see the beauty in rain and the other times I just see the reflection in puddles.



Nigdy nie byłam wielką zwolenniczką lata... nie neguje słońca, pogody, lata. Ale mimo wszystko moją ulubioną porą roku jest zima, i lepszą opcją spędzenia wieczoru jest siedzenie w jesienno-zimowy wieczór, otulona w ciepły koc, ze skarpetkami do kolan, w szerokim swetrze z kubkiem gorącego kakao i książką, niż na imprezie w gorący wieczór.

Jeśli chodzi o lato, jedynym plusem według mnie jest oglądanie wschodu i zachodu słońca na plaży. To kocham. 

Deszcz.. mało kto go lubi. No chyba, że rośliny, które żyją w dużej mierze dzięki niemu. Czy mogę porównać się w tym momencie do rośliny?

iivodka:

Likes | Tumblr pe We Heart It.

Kocham Deszcz. Kocham wpatrywać się w spadające krople, które ostają na szybach. Kocham zapach po deszczu. 
Może pomyślicie, że jestem nieco nudna i aspołeczna.. otóż, może i tak. Lubie samotność, lubię być sama ze sobą, ze swoimi myślami, emocjami, z książkami, z moim własnym światem. Naprawdę to lubię. Nie mówię, że tak spędzam całe swoje życie, bo mam wspaniałych przyjaciół, z którymi uwielbiam spędzać czas, ale jednak mimo wszystko czasem odcięcie się od całej rzeczywistości jest dla mnie materiałem budulcowym schematu życia.


Melancholia, monotonia nieco nie pasują do mojego pełnego zmian życia.
Ale tak, kocham zmiany, ale jednocześnie kocham trwać w jesiennej melancholii. 
Dlatego kocham Anglię.


Two steps into the night,
the clouds thicken.
Six paces more,
frigid drops bite my skin.
Ten total,
moisture penetrates my thin
unsound
frame.

Jeśłi chodzi o zimę, tutaj nie jestem tak zachwycona. Śnieg nie jest dla mnie niczym wyjątkowym. Chociaż wole ją zdecydowanie bardziej od lata. Gdzie zimą nie mam wyrzutów sumienia, że nie muszę wychodzić z domu... TAK..

Jako melancholijny mol książkowy i kakao pijca zaliczam właściwie tegoroczne lato do udanych, mimo tego,  że pogoda nie raz dawała w kość i upały były niemiłosiernie częste, jestem zdecydowanie na tak. Rzecz jasna wszystko nie dzięki pogodzie, ale bardziej dzięki ludziom i miejscom. Normalnie to bym pewnie całymi dniami narzekała, jak to nie jest gorąco, mruczała i dąsała się przed każdym wyjściem na zewnątrz... tak.. 

nickylo:

Let the rain kiss you. Let the rain beat upon your head with silver liquid drops. Let the rain sing you a lullaby.

Innymi słowy.. tak kocham deszcz. Taniec w deszczu, krople kapiące z włosów to moje klimaty. 

Może post o pogodzie jest nieco oklepany, ale myślę, że o wyrażaniu się o deszczowej aurze zdecydowali się naprawdę nieliczni.

lovequotesrus:

Lovequotesrus Friday Shoutout Winner kcstrife
Everything you love is here

Widząc spadające krople z nieba, uderzające o asfalt, patrząc z okna pierwszego piętra czuje spokój. Ukojenie wszelkim nerwom, emocjom. Nie pozwalam żadnej myśli wejść do mojego umysłu. Odizolowuje się od całego świata. Jestem sama, tylko ja i krople z nieba. 


Patrze, nie odrywam wzroku. Widzę to piękno, niczym dzieło sztuki. Wszystko wygląda niesamowicie. Kocham ten stan
,aerienette:

☽◯☾

Odkryłam spokój. Swój własny spokój.

summertimesadness1:

love rain











DODAWAJCIE MNIE NA SNAPIE - ahcarly
I NA INSTAGRAMIE - ahcarly





źródło: https://www.tumblr.com/register/follow/beautiful-rainyday


Thursday, July 16, 2015

first tattoo

Ile ludzi, tyle zdań.
Jednym tatuaże kojarzą się z kryminalistami, recydywą, niszczeniem ciała takiego jak stworzył Bóg. Ale człowiek może chodzić do kościoła co niedzielę i być złym człowiekiem, a inny może być wytatuowany od stóp do głów a być dobrym człowiekiem. Tatuaże nie zmienią naszego charakteru ani naszej osobowości. 
Nie będę wypowiadać się za wszystkich ludzi, mam jedynie w tym wszystkim swoje własne zdanie.

Dla mnie ciało jest jak czyste płótno, które możemy ozdobić jak tylko chcemy. To w końcu nasze ciało, bo jest tylko jedna osoba, z którą spędzisz własne życie. Tą osobą jesteś Ty, i musisz zrobić wszystko, żeby było Ci dobrze ze samym sobą.  

Tatuaz chcialam miec od zawsze. Od kiedy tylko zobaczyłam w TV po raz pierwszy wytatuowanego mężczyznę. Zainteresowało mnie to strasznie. Kojarzyło mi sie z sentymentem, ze wspomnieniami uwiecznionymi na ciele za zawsze. Bylo to dla mnie naprawde piekne, nadal jest oczywiscie. 
Pozniej moja siostra ozdobiła swoje cialo krótkim napisem, z pozniejszym czasem zrobila wiecej. Następnie moja mama. 
Wtedy do juz bylo pewne, ze gdy tylko skoncze 18 lat spełnie swoje marzenie. 
Planowałam swoj tatuaz dwa lata, wzór, miejsce, detale, kazdy szczegół, wszystko. Znaczenie na niewyobrażalne. I stalo sie, nadszedł ten moment tutaj w Szwecji, mozliwosc zrobienia tatuażu mojego wymarzonego w wieku 17 lat, u naprawde świetnego tatuażysty. 

Balam sie, cholernie sie bałam. Jednak po pierwszym przejechaniu igły, przyzwyczailam sie do bólu i po 3 godzinach nieco obolała wyszlam o niebo  szczęśliwsza :) 

Nie wiem czy chce jeszcze wiecej tatuażow, narazie nie mysle o tym, nie czuje takiej potrzeby. Jednak mysle, se robienie takich rzeczy gdy biegnie sie za modą jest totalnie bez sensu. Ciesze sie z tego co mam, i pierwsze co to musze o niego zadbać na poczatku. Bo pielęgnacja początkowa jest najwazniejsza, w koncu to pamiątka na cale zycie. 







 

Thursday, July 2, 2015

forgotten..

Nie, nie zapomniałam. Nie, nie pozbyłam sie motywacji. Po prostu nie miałam czasu. Nie wiem czy mogę powiedzieć, ze wszystko zaczyna sie układać bo na pewno by była to nieprawda. Ale zaczynam odnosić minimalne wrecz mało widoczne sukcesy. Zawsze to lepiej niż nic. Z kazdym dniem staram sie wyzbywać z siebie gniew, zlosc i wszystkie negatywne emocje, ktore mi towarzysza, bo nie raz zauwazylam (pewnie nie tylko ja), ze zly nastrój wpływa źle na moje kontakty z innymi, na wszystko co robie i mnie sama. W koncu nic nie zniszczy nas tak jak my sami. Co u mnie? Wakacje? Staram sie je poczuc, jednak majac straszna alergie i nie mogąc wyjsc z domu jest ciezko. Do tego nie moge wyjsc na slonce, opalać sie bo tatuaz mi na to nie pozwala. Wakacje idealne czyż nie.. 

Ciagle kontynuuje nauke jezyka, zeby szkolić jak najwiecej, szkole zaczynam 15 sierpnia wiec dwa tygodnie wczesniej niz w Polsce, nieco mnie to przeraza. Calkiem niedawno przeżywałam poczatek nowego zycia gdy szlam do szkoly średniej, nie minal caly rok a znowu mnie to czeka. Cale zycie myslalam, ze potrzebuje ustabilizowania, ze to mi da naprawde szczescie ale z kazdym dniem odkrywam siebie coraz bardziej i wiem, że to chyba nie dla mnie. Stabilizacja? Na pewno nie teraz.. Moze za kilkanaście lat. Teraz nie moge usiedzieć na miejscu, ciagle cos musze zmieniac, szybko sie nudze wszystkim. N czy to dobrze, z jednej strony na pewno źle. Kocham wszystko co nowe, kocham podróżować, poznawać. 

Potrzebuje odpoczynku, teraz to dla mnie priorytet. A wyzwaniem bedzie znalezc na to czas.. Miedzy ćwiczeniami, nauka, wyjazdami, praca musze wycisnąć chwile relaksu, chwile dla mnie, dla mojego organizmu. Potrzebuje wyciszenia.  



 



Thursday, June 11, 2015

WHATS ABOUT... family ?

Rodzina, mówią, że z rodziną wychodzi się dobrze tylko na zdjęciach.
Aj, best bullshit ever.

A brother is a friend God gave you; a friend is a brother your heart chose for you.

Jeszcze całkiem niedawno, mówiłam, że mam najgorszą rodzinę na świecie, która mnie nie rozumie. Którzy się mną nie interesują. Nie miało dla mnie znaczenia, czy zobaczę się z nimi raz na miesiąc, rok czy dwa lata. To nie było ważne, nie grali ważniejszej roli w moim życiu. Kto był ważniejszy? Znajomi, przyjaciele, imprezy.
Po co komu rodzina....
Dopiero od jakiegoś czasu zaczęłam dostrzegać jej wartości i tak naprawdę doceniać to co oferuje.
Mimo wszystko, zawsze przy nas będzie, jakkolwiek byśmy się nie zachowali, jakiegokolwiek głupstwa byśmy nie zrobili. Oni i tak będą (w końcu nie mają wyboru :p)

She is your sister. 
She is your mirror.
Shining back at you a world of possibilites.
She is your witness who sees you at the best and worst.
And loves you anyway.
She is your partner in crime.
Your midnight companion.
She knows you are smiling.
Even in the dark.
She is your sister.
She is your heart.

Moja siostra, z którą nie zawsze miałam dobry kontakt, jest jedną z najbliższych mi osób. Jestem pewna co do zaufania w stosunku do niej. Wie kiedy potrzebne mi są słowa otuchy, a kiedy prawdziwy opieprz. Może i czasem się kłócimy. Może i nie zawsze jesteśmy w stosunku do siebie fair. Może i nie raz przesadzamy. Może i wytykamy sobie za dużo wad. Może i czasem mamy siebie dość. Ale najważniejsze jest to, że wiemy ile dla siebie znaczymy. Bo nawet jeśli myślimy, że to już koniec. Zawsze tęsknimy, żałujemy i kochamy. Nie wyobrażam sobie, że pewnego dnia mogłoby jej zabraknąć. Jesteśmy tak różne, ale i takie same. Tak naprawdę łączy nas szczerość.
Nikt nigdy nie zrozumie mnie tak jak ona. Mimo, że trzyma moją rękę tylko przez chwile, to moje serce trzyma przez całe życie.


THERE IS NO BETTER FRIEND THAN SISTER. AND THERE IS NO BETTESISTER THAN YOU.

Mój młodszy brat, mimo, że jest między nami 10 lat różnicy jest przekochanym dzieckiem. Mieliśmy zawsze wiele kłótni, sprzeczek. Jednak jego słowa "Karolina, ja Ciebie kocham, i ja nigdy Ciebie nie zostawię. Przytul mnie, bo ja Ciebie kocham. I ty mnie też kochasz, prawda?" Zawsze potrafiły zmiękczyć mi serce. Czasem nie mam sił do niego, ale nigdy nikomu nie dałabym go skrzywdzić. Bo jest moim malutkim braciszkiem. Zawsze będzie moim malutkim braciszkiem. Nie wyobrażam sobie go dorosłego, gdy będzie miał dziewczynę, przeżyje złamane serce, będzie cierpiał jako nastolatek, później założy swoją rodzinę.... Chciałabym móc go uchronić przed całym złem tego świata. Jeszcze nigdy nie widziałam tak wrażliwej osoby, tym bardziej dziecka jakim jest mój brat. 



Może i nie cała moja rodzina jest idealna, ważne, że są w niej osoby, dla których jestem ważna, wartościowa, i którym na mnie zależy. To się najbardziej liczy. 
Nie ważna jest ilość, najważniejsza jest jakość.
Co z tego, że miałabym 100000 ludzi wokół siebie, jeśli każdy z nich by był taki sam.
Każdemu, życzę aby wśród nich znaleźli się ludzie takich jak ja mam przy sobie. Świat staje się lepszy, Ty stajesz się inny, lepszy. Możesz być nareszcie sobą.

If you want to cry.
I'll be your shoulder.

If you are not happy.
I'll be your smile.

If you need me.
I'll always be there.

Wiem, że może niektóre rodziny, nie są ze sobą tak bardzo zżyte. I dlatego lepiej uciekać do przyjaciół czy znajomych. Ale czasem warto zastanowić się, czy nie lepiej zainwestować w rodzinę niż w przyjaźń, która nigdy nie będzie wieczna. A w dzisiejszych czasach nawet trudno taką znaleźć, która by przetrwała dłużej niż 2 lata. Po czasie okazuje się, że tak naprawdę nie chcesz się przyjaźnić z daną osobą, bo nie wnosi wartości do Twojego życia, czy też nie jesteś już dla niej tak ważny. A co z rodziną wtedy? Nawet jeśli ich odrzuciłeś, odsunąłeś od siebie jak tylko mogłeś, oni i tak przyjmą Cię z otwartymi ramionami. 
Czasem nie jest to takie proste. Jednak zwykła rozmowa, czasem płacz, naprawdę potrafi zdziałać cuda. Wystarczy spróbować. Sama długo broniłam się przed otwarciem siebie w stosunku do rodziny, jednak gdy tylko to zrobiła, od razu byłam sobie wdzięczna, że udało mi się przełamać.

FAMILY ISN'T ALWAYS BLOOD. IT'S THE PEOPLE IN YOUR LIFE WHO WANT YOU IN THEIRS; THE ONES WHO ACCEPT WHO FOR YOU ARE. THE ONES WHO WOULD DO ANYTHING TO SEE YOUR SMILE & WHO LOVE YOU NO MATTER WHAT.

Jakie są wasze relacje z rodziną? Jak postrzegacie swoją rodzinę w stosunku do siebie? Jesteście blisko?


~ byłam jakiś czas temu na sesji z moim bratem, możecie zobaczyć efekty. Było bardzo trudno, chociaż jak na osobe, która nie lubi być fotografowana, mój brat wyszedł całkiem uroczo. ;)









Monday, June 8, 2015

sad days

Nienawidzę dni, w których nie potrafię określić jak naprawdę się czuje.Smutek, złość, niechęć do wszystkiego.

Ostatnie dni były katorgą, już dawno tak się ze sobą nie męczyłam. Hm, męczyło mnie dosłownie wszystko, siedzenie, stanie, trzymanie telefonu w ręce. Gdy łzy lecą w każdym możliwym momencie, jest Ci obojętne, nie zatrzymujesz ich, po prostu spływają Ci po twarzy.

Wiem, że nie tylko ja mam taki charakter, gdy coś mi się nie uda, coś się nie powiedzie czuje się jakby świat miał się skończyć, tragedia, katastrofa. Później może i są momenty kiedy śmieje się z niektórych sytuacji, ale wciąż jeszcze było ich nie wiele.Smutne dni przychodzą do mnie co jakiś czas, niekiedy są spowodowane jakąś sytuacją a niekiedy po prostu, same od siebie. Wstając rano nie masz ochoty nawet otworzyć oczu, myślisz, że to wszystko bez sensu. 

Myślę, że najwięcej smutnych dni mają Ci, którzy przeżyli dużo w swojej przeszłości, tych mniej szczęśliwszych życiowych momentów. Czasem obracam się, patrze na ludzi, na ich twarze bez wyrazu i zastanawiam czy tak naprawdę są szczęśliwi czy smutni. Co czują?

Mijają tygodnie, jednego dnia jest lepiej wiadomo, jednego gorzej. Jak u każdego. Spokój, to coś czego najbardziej mi wtedy potrzeba i coś czego pragnę. Szukam go i nigdy nie mogę go znaleźć, wpadam w durne pułapki i czuję się jak zwierzę, jak poranione zwierzę, które ledwo może ustać na swoich nogach. ALE HALO może to jest najwyższy czas, żeby wylizać swoje rany i szukać dalej? Przecież ja nigdy się nie poddaję.

Muszę zebrać myśli, żeby w końcu podnieść się z tej ziemi, z tego betonu z tej bezsilności, która rozwala mnie na łopatki. Zawsze łatwo mówię "dasz radę, jesteś silna". Próbowałam.. zebrać myśli, ciężko mi skleić jakąkolwiek sensowną, żeby wszytko trzymało się kupy i było sensowne. A bywają takie dni, gdzie najchętniej rozgoniłabym swoje myśli na cztery wiatry. I zmieniła się w stół, czy fotel czy cokolwiek.
 Jakby piasek przesypywać z jeden ręki do drugiej i tak w kółko, bez końca. Zwykle starałam się cicho płakać, nikt nigdy nie słyszał, bardziej w sobie niż na wierzchu. Nie mam sił się podnosić. Każda radość opuszcza mnie w jednej chwili. Nie widzę już siebie, nie czuję. Siadam, i nic. Nawet patrzeć. Myśleć. Jestem słaba. Tak to prawda, nie potrafię, sobie poradzić z przeszłością. Fakt, nigdy nie potrafiłam poradzić sobie ze wspomnieniami, często właśnie to mnie gubiło.

Mimo wszystko ostatnie dni, będą raczej nie dobre we wspomnieniach, nigdy nie miałam takiego braku koncentracji, braku skupienia, ciężko było mi powiedzieć cokolwiek sensownego, odpowiedzieć coś, zanim coś zrobiłam musiałam zastanowić się pięć razu, co robie, gdzie jestem, czy dobrze robię. Tyle myśli przebiegało przez moją głowę a zarazem miałam totalną pustkę, gdzie nie mogłam przypomnieć sobie polskich słów, żeby wyrazić zdanie. Tak strasznie ciężkie uczucie. Głowa mi pękała, czułam ciężar niczym kilkaset ton położony by mi został na mózgu. Nie miłe uczucie. Najgorsze jest to, że popadałam w to coraz bardziej tylko dlatego, że sama sobie wmawiałam wszystko. Dlatego warto pamiętać, że nikt nas bardziej nie niszczy niż my sami.

Czy teraz jest dobrze? Nie wiem. Minął jeden dzień zaledwie, może dwa. Brak mi poczucia czasu. Nie zapewniam, że jutro będzie super, i nie powrócą te dni. Nigdy nie wiem. Mimo wszystko zawsze wierze, że wyjde na prostą w końcu, mimo, że z moją przyszłością będzie bardzo trudno. Wszystko jest możliwe.

Mądra, wspaniała, kochana, idealna... osoba, zawsze powtarzała mi (jako pierwsze zapisała na kartce) "Karolinka, marzenia się spełniają"

Zwykłe słowa, powtarzane ciągle przez wielu ludzi. Są jednak tacy ludzie, od których każde słowa jest na potęgę złota. 

Nie musisz udawać, że jesteś silny. Nie musisz mówić, że wszystko jest dobrze. Nie martw się tym, co pomyślą inni. Jeśli musisz, płacz - to dobrze wypłakać łzy do końca. Tylko wtedy wróci uśmiech.

Myślę, że bardzo się zmieniłam, z naiwnego dziecko w rycerza z metalu. Życie nie raz dało mi kopa w dupę, mimo że mam dopiero 17 lat. 

Pozwolę sobie przytoczyć słowa mojej przyjaciółki : "pamiętaj, żeby kierować się tym, co jest teraz. Po prostu każda myśl skierowaną ku przeszłości usuwaj z głowy! Po jakimś czasie wejdziesz do wprawy i zaczniesz czerpać z teraźniejszości. ej to naprawdę działa" 

Może i to prawda. Nie chcę już tęsknić za czymś, czego nie ma.

Wielu ludzi nie potrafi zrozumieć smutku, więc jestem w pełni świadoma, że niektórzy z Was po prostu nie zrozumieją mojego posta, lub nie spodoba się Wam. Nie hejtujcie. Ale Ci, którzy doświadczyli, wiedzą.

Smutek, to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano Cię w ziemi. Zanurzam się w wodzie, która ma płowy kolor rozkopanej gleby. Każdy oddech dusi. Nie ma niczego, czego można by się przytrzymać, niczego, w co można by się wbić pazurami. Nie ma wyjścia, trzeba odpuścić.


ALE!Jest jedna, wielka, ogromna, widoczna różnica!Będąc w Polsce, gdy byłam w takim stanie, tak naprawdę byłam sama. Chciałam być sama, i wszyscy mi na to pozwalali, nikt nie palił się do tego, aby mnie oderwać od samotności. Do chwili gdy pojawił się on.

Jeśli chodzi tutaj, o Szwecję, mimo tego, że tak bardzo chciałam być sama, oni byli przy mnie, siedzieli, rozmawiali, znosili moje denne odpowiedzi, zamyślenia, zapatrzenia.. wszystko. Mogę śmiało powiedzieć, że mam najwspanialszą rodzinę na świecie. Każdemu takiej życzę! :)

W niedziele byłam w najpiękniejszym miejscu jakie dotąd widziałam. Usiadłam na piasku. Patrzyłam. Myślałam. Wtedy chyba doszłam tak naprawdę w pewnym stopniu do siebie. Potrzebna mi była chwila wewnętrznego spokoju, uspokojenia ducha.






















"Zawsze wiedziałam, że trzeba być krok od samego siebie. Ale teraz jestem, stoję tysiąc, a może parę tysięcy kroków od samego siebie. Patrzę z dystansu. Z rosnącego dystansu. Dar dystansu, a może przekleństwo dystansu. Dziwi mnie to, wszystko."

Milion kompleksów, niezadowolenia, coraz więcej negatywnych emocji, które kumulują się we mnie. Lada chwila wybuchnę. A może by tak..? zasnąć i obudzić się, gdy świat zacznie się odradzać?
Czasem coś się udaje, tylko dlatego, że wierzysz, że się uda. To chyba najtrafniejsza definicja wiary.

Wednesday, May 27, 2015

back of me.

Polsko. Moja Polsko.
Jak było?
SZYBKO.
Zdecydowanie za szybko, źle rozplanowałam czas. Chociaż wyjeżdżając stąd powtarzałam sobie za wszelką cenę, żeby nic nie planować, aby był to największy spontan życia. Wiecie co? był! troche rozczarowań, troche zszokowania, troche radości. Mimo wszystko, przeceniałam nieco ten wyjazd. Nie jestem w stanie jeszcze powiedzieć jak na mnie zadziałał, bo po prostu sama nie wiem. Ale czy to ważne? Załatwiłam wszystko to, co chciałam najbardziej.
Sądzę, że oddzieliłam Polskę grubą krechą, nie po to tutaj wyjechałam, że wracać wspomnieniami, i gdybać jak by było gdybym jednak została.

"I believe in being strong when everything seems to be going wrong. I believe that happy girls are the prettiest girls. I believe that tomorrow is another day, and I believe in miracles"
Jak mantra, powtarzam sobie słowa Audrey setki razy w ciągu dnia.

Jeśli chodzi o podróż, minęła szybko w jedną i drugą stronę. Do Polski płynęłam promem w dzień z powrotem nocą. Droga, autostrada, pogoda.... ech, to mało istotne. Bardzo lubię podróże, naprawdę. Drogę tak samo, jednak jadąc autostradą po raz setny tą samą drogą, zaczyna być już mega nurzące. Znasz każdą stacje paliw po drodze, wiesz w którym miejscu będzie jaka miejscowość, sklep, mcdonald, wszystko. Wzięłam zatem książkę, do której przymierzałam się już dość długi czas, przepuszczam, że większość już ją przeczytała (teraz śmiech). "Szeptem" początkowo wydawała mi się jakimś dennym opowiadaniem gdy widziałam jak co druga osoba z podstawówki chodziła w ręku z tą książką. Mogę śmiało powiedzieć, że oceniłam ją po okładce, haha. Jest naprawde godna przeczytania, pełna emocji, napięcia a przede wszystkim tajemnicy. Nie mogę doczekać się aż przeczytam kolejne części książki Becci.

Cały weekend bez nauki szwedzkiego był mega dziwny, przyzwyczajona, że każdego dnia poświęcam conajmniej 2 godziny samej nauki w domu, do Polski nie zabrałam nawet ani jednej książki. Po prostu zapomniałam. Bardzo miło było zobaczyć się z rodziną, przyjaciółmi. Po raz kolejny ciężko było mi pożegnać ich. Jednak łatwiej było mi wyjechać tym razem. Z wiedzą, że mam po co wracać do Szwecji, z potrzebą, bez obaw tym razem.
Niemniej jednak jest mi mega przykro, że nie miałam nawet chwili na spotkanie się i wieloma innymi osobami. z którymi zawsze miałam dobry kontakt i z którymi zawsze mi się dobrze rozmawiało. Mam po prostu nadzieje, że nie mają za złe. Wyrozumiałość ponad wszystko!

Coraz więcej zauważam, że mojego bloga zaczynają czytać znajomi. Myślę, że musze nieco ograniczyć pisanie szczegółowo o prywatnościach. A przynajmniej nieco zniwelować. To miłe i motywujące.
Nie chce się ograniczać tylko do jednego motywu pisania tutaj, nie chce zasad, to jest moja strona więc mogę pisać jak chcę, kiedy chcę i o czym chcę. To właśnie jest najpiękniejsze w internecie. Mieć pomysł, wyrazić siebie do czego otrzymujemy pełną wolność czynów i słowa. Bez oceniania i jakikolwiek praw czy obowiązków. Mogę napisać tutaj o tym, co zjadłam na śniadanie, co mi się śniło, mogę nawet opowiedzieć jak złamałam lewą rękę w dzieciństwie i nikt nie ma prawa mi tego zabronić. To jest właśnie super, jeśli tylko mi to sprawia przyjemność i mam chęci to nic nie szkodzi na przeszkodzie. Zrób to samo! Jeśli tylko chcesz! Nie masz się czego bać! Nie ograniczaj się, wyraź siebie, prawdziwego siebie! 


Zanim pojechałam do Polski, zamówiłam sobie buty z h&m przez internet, cena dośc kusząca bo 150 kr, co na polskie można szacować około 75 zł. Początkowo nie byłam przekonana do takiego rodzaju butów, jednak gdy zobaczyłam wzór, musiałam je mieć! W związku z tym, że zbliża się lato, będą idealne! Podejrzewam, że w Polsce można je również dostać.


Friday, May 22, 2015

scared... excited?

Dzisiaj jade do Polski na weekend. Oczekiwałam tego dnia niecierpliwie przez dwa tygodnie, a przed samym wyjazdem miałam wachania czy naprawde powinnam jechać? Czy to jest dobry pomysł? Może sobie odpuszcze i zostane?
Nie mam pojęcia skąd te obawy. Jednak nie poddałam sie tym słowom i jade. Bardzo sie z tego ciesze, że zobacze sie ze znajomymi. Takie chwilowe oderwanie sie, i powrot do przeszłości może być dobrym pomysłem. (Oby) Wypływam promem o 14, w Świnoujściu mamy dopłynąć planowo kolo 20, więc w "domu" a raczej u babci :D Będę w sobote nad ranem, zależy jaka droga będzie, ale myśle, że jako to noc to nie będzie żadnych trudność. Z jednej strony  ciesze się, że jadę sama, bo zawsze to wolnosc, brak większego nadzoru i jestem bardzo wdzięczna mamie, że tak mi zaufała. To wspaniale z jej strony, ale wierze też, że jest jej przykro, że tak ciągnę do Polski i chce jechać. Ale wiem, że jak teraz pojade, to później zawitam tam za bardzo bardzo bardzo długi czas. Inna kwestia to spotkania ze znajomymi. Wolalam, nie mówić wielu osobom o moim przyjeździe, wiedzą po prostu Ci co powinni, Ci najważniejsi. Musze wszystko przemyśleć rozsądnie, z kim tak naprawde potrzebuje spotkania, żeby wrócić tutaj do Szwecji szczęśliwa i pełnia dobrego nastawienia niżeli smutna o zdołowana. Cóż, nie chce niczego planować. Chce, żeby ten wyjazd byl jednym wielkim SPONTANEM! 


Tuesday, May 19, 2015

here, there and somewhere...

Nie wiem od czego zacząć, nie pisałam ponad tydzień.
Nie działo się zbyt wiele. Z wyjątkiem, że znowu pokazałam jak złą osobą jestem. No tak, to prawda. Ale czy to od razu mnie przekreśla? Wiem, że wiele zepsułam w swoim  życiu, wiele spraw, których później żałowałam i tak naprawdę sama sobie zadawałam ból psychiczny. Nie inni ludzie, nie inne sytuacje tylko ja sama. Tak, to ja jestem przyczyną moich wszystkich problemów a nie inni ludzie. Myślę, że tak jest u większości z nas/was, którzy cierpią bądź kiedykolwiek cierpieli na depresje bądź inne podobne zaburzenia psychiczne. Zaniżamy sobie samoocenę, obwiniamy się o wszystko, nic nam tak naprawdę nie wychodzi, wszystko się psuje. A wiecie dlaczego? Przez nas samych.
Pracuje nad sobą, to co w Polsce, zostało w Polsce. To przeszłość, nie chce do niej wracać. Zbyt bolesne.
Tu jest wszystko nowe, zaczynam od początku, jako zupełnie inny człowiek. Jako człowiek, którym zawsze chciałam być, nie taki, jaką postrzegali mnie inny przez: znajomych, plotki, czy też domysły. Skończyło się.
Mimo trudność przez większość mojego życia. chyba nauczyłam się powoli uśmiechać. Szczerze. Tak, mimo wszystko, spróbowała, na nowo żyć. Chce przestać żyć w klatce zbudowanej z mieszanki wspomnień i niespełnionych marzeń. Tutaj mogę osiągnąć wszystko czego tylko zapragnę. wszystko stoi przede mną otworem. Dać z siebie wszystko. Dla siebie, i dla tych, którzy są naprawdę warci mojego uśmiechu. Którzy po prostu są., mimo tego jaka jestem.
Ludzie na siłe próbują być kimś kim nie są.... to chore. Każdy jest inny, wyjątkowy, nie można tego przysłaniać.
Mówią "nigdy nie jedź szybciej, niż Twój anioł stróż może lecieć". Moja prababcia była bardzo mądrą kobietą, wiele mądrości, które mi mówiła szybko zazwyczaj zdołałam zrozumieć i żyć według nich, jednak te słowa powtarzała chyba najczęściej, nigdy tak naprawdę nie wiedziałam o co chodzi. Dopiero jakiś czas temu przekonałam się na własnej skórze, jak prawdziwe są i moralne.
Coraz więcej osób powtarza mi, że się zmieniłam odkąd tu przyjechałam... hm, myślę, że to wynika głównie z tego, że przestałam się w końcu zachowywać tak jak oni tego ode mnie wymagali.

BENWOLIO: Miłość więc?

ROMEO: Brak jej.

BENWOLIO: Jak to? Brak miłości?

ROMEO: Brak jej tam, skąd bym pragnął wzajemności.

Nie chce już być tym samym człowiekiem, którym byłam wcześniej. Wstając rano bez żadnego powody by w ogóle wstać i funkcjonować przez 12 godzin. Wymuszać uśmiech by nie było zbędnych pytań. Patrzeć na swoje marzenia, które spełniają się komuś innemu. Brać każdy oddech z bólem, który przypomina o wszystkim co minęło. Mam nadzieje. Nadzieja jest ostatnio moją opoką, w której odnajduje ukojenie. Nigdy nie można nikogo pozbawiać jej, może to wszystko, co mu zostało.
Coraz częściej zastanawiam się, co by było gdyby moje życie potoczyło się inaczej. Gdybym wyeliminowała z niego wszystkie okropne sytuacje. Gdzie bym teraz była? Kim bym teraz była?

Ostatnio przeczytałam najlepszy artykuł jaki kiedykolwiek wpadł mi w ręce, dlatego pozwole sobie przytoczyć, myślę, że jest tego naprawdę warty:

"Znany profesor rozpoczął swój wykład dla 200stu osób trzymając w ręku stu dolarowy banknot.
Zapytał:
-Kto z was chciałby dostać ten banknot ?
Wszyscy podnieśli ręce... wtedy powiedział
-Dam go jednemu z was, ale najpierw zrobię to...
I zgniótł banknot w ręku, po czym znowu zapytał
-Kto chce teraz ten banknot?
Ręce nadał były podniesione przez wszystkich, profesor dodał.
-A jeśli zrobię tak?
Rzucił pieniądz na ziemię, podeptał i zgniótł. Podniósł pieniądz pognieciony i brudny i zapytał znowu:
-A teraz? Kto chce jeszcze te 100 dolarów?
Ręce nadal były podniesione, wtedy powiedział:
- Nieważne, co zrobię z  tym banknotem, zawsze będziecie go cenili, bo nie traci on swojej wartości. Brudni czy czyści, zgnieceni czy cali, wysocy czy niscy, grubi czy chudzi, to wszystko jest nieważne! Nie wpływa to w żaden sposób na naszą wartość! Ceną naszego życia nie jest to jak wyglądamy, ile błędów popełnilismy ale to co czujemy i jak oceniamy samych siebie.

A teraz pomyśl przez chwilę

1- wymień 5 najbogatszych osób na świecie
2- wymień 5 ostatnich Miss Universe
3- wymień 5 osób, które w zeszłym roku dostały Nobla
4- wymień 5 osób, które dostały Oskara za najlepszą aktorkę.

I jak? nie bardzo? Nie przejmuj się, nikt z nas dziś nie pamięta wczorajszych zwycięzców.

Brawa cichną! Nagrodę pokrywa kurz. Zwycięzcy są zapomnieni.

A teraz zrób tak:

1- wymień 3 nauczycieli, którym do dziś coś zawdzięczasz.
2- wymień 3 przyjaciół, którzy ci pomogli
3- pomyśl o osobach, które sprawiły, że poczułeś się kimś wyjątkowym
4- wymień 4 osoby, z którymi spędzasz czas

I jak? Prawda, że lepiej?
Osoby, które mają znaczenie w naszym życiu, to nie Ci najlepsi, najbogatsi, najmądrzejsi, zwycięzcy...

To ci, którzy o nas myślą, chcą naszego dobra, pomagają nam w taki czy inny sposób są obok nas..."

PIĘKNE. NAPRAWDĘ.

Na weekend wybrałam się z rodziną do Helsinborga, park kwiatów, piękne miasto leżące nad morzem, i nad kanałem gdzie po drugiej stronie widać Danię. Typowe miasto studenckie, zakochałam się w nim. Wszystko takie symetryczne, centrum miasta typowe drapacze chmur, jadąc ulicą przez po lewej stronie jest miasto a po prawej morze. Niczym California, Miami, Floryda.... Z tego co słyszałam, jest tam naprawdę dobry Uniwersytet, na mieszkanie dostaje się pieniądze za to, że chodzi się do szkoły. Wiedziałam, że tutaj jest dobry start, ale nie myślałam, że aż tak dobry. Jest bardzo pozytywnie zaskoczona.